poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Gimnastyka ze smykiem dla smyka

Przez Święta i czas lenistwa relacja z naszej gimnastyki przeciągnęła się troszkę, dlatego na projekt się już nie załapiemy, ale pochwalimy się naszą gimnastyką ze smykiem i dla smyka.

Pierwsze ćwiczenia gimnastyczne uwieczniłam jeszcze przed świętami. Em gimnastykowała nadgarstki i dłonie przesypując ziarna fasolki. Zadanie polegało na oddzieleniu ciemnej fasolki od jasnej.





Po świętach mama była troszkę niedyspozycyjna ze względu na Lili i odkładałyśmy resztę ćwiczeń. W końcu udało się zrealizować nasz plan :)

Zabawę zaczęłyśmy od oglądania rytmiki z przedszkola i powtarzaniu zabawy za dziećmi. Em podnosiła nogę, kładła się na podłodze i kucała i podskakiwała.










Kolejna zabawa polegała na przekładaniu woreczków za plecami, podnoszeniu stóp z woreczkami i próba utrzymania woreczka na głowie. Ćwiczyłyśmy dłonie nogi i koordynację ruchową.














Ostatnia zabawa polegała na rzucaniu i turlaniu piłek do celu. Ćwiczyłyśmy nadgarstki i dłonie.







Muszę przyznać, że dla mnie to też była niezła gimnastyka. Em z racji 20 miesięcy nie rozumiała wszystkich poleceń więc mama musiała jej pokazywać a z racji mojego stanu dla mnie to też była niezła gimnastyka :)

czwartek, 24 kwietnia 2014

Dzisiejsze pisanie to żony o mężu narzekanie....

Zacznę od tego, że sytuacje te są zaczerpnięte z własnego i doświadczeń bliskich i znajomych mi kobiet. Nasi mężowie są lepsi i gorsi, ale na pewno nie idealni. Nam niestety też wiele do ideałów brakuje, ale nie oznacza to, że nie możemy nad sobą pracować i zmieniać swoich przyzwyczajeń, zachowań i nawyków by poprawiać własne relacje.

Każda z nas pewne cechy w parterze uwielbia a pewne ją denerwują. Psychologowie mówią, że najważniejsze to mówienie o tym co nas boli czy denerwuje tak, by dać partnerowi szansę na poprawę- ćwiczenie własnych słabości i dążenie do ideału. Sytuacje takie mają za zadanie ułatwienie i poprawę relacji a dzięki komunikacji powodują, że partnerzy nie konfliktują się z błahych powodów ( np. partnerkę denerwuje inny sposób wyciskania pasty- zamiast za 100 razem robienie awantury należy od razu powiedzieć partnerowi o problemie). Tyle w teorii .

Rzeczywistość niestety weryfikuje nawet najlepsze teorie i psychologiczne scenariusze idealnego związku. A prawda wygląda tak, że na początku mówiłam mężowi co mnie denerwuje stosując taktykę: „ Kochanie mógłbyś…., bo….. Dziękuje i Kocham Cię”.
Taktyka usłużnej uprzejmości skutkowała średnio ok. 1 tygodnia po czym wracaliśmy do początku.

Następnie wywoływałam taktykę „ Kotek prosiłam żebyś…., wiesz strasznie mnie to denerwuje możesz….”, która odzew miała do ok. 4-5 dni.

Ponieważ psychologowie nie zalecają używania słów typu ZAWSZE, NIGDY starałam nie cechować negatywnie swoich wypowiedzi, ale…

Tak zawsze pojawia się ale…

Ale po setnym razie proszenia już wybucham i mówię  (o zgrozo): „Czemu ty ZAWSZE….” „Czemu NIGDY…”, które mają skutek jeszcze krótszy niż poprzednie taktyki .
Ostatnia negatywnie nacechowana taktyka kończy się kłótnią, płaczem ( zawsze moim) i powrotem na start i nasza zabawa w taktykę zaczyna się od początku.

Muszę przyznać, że czasami powtórzenie taktyk od 1 do 3 powoduje, że dana denerwująca mnie czynność zanika, ale najczęściej kończy się małym triumfem drugiej strony a mianowicie przestaję zwracać mężowi uwagę.

Dookoła słyszę tylko, że dobra gospodyni/ żona to to czy tamto. Wieczne opiniowanie i krytykowanie działań poszczególnych mam i porównywanie ich do innych.

Czasami miewam już dość słuchania, że mąż po pracy zmęczony to baba mogłaby łaskawie mu obiad zrobić/ poprać/ posprzątać/ bo i tak w domu siedzi.

Bo przecież on ma tyle na głowie, że mógł zapomnieć o urodzinach/ rocznicy czy innych ważnych dla was świętem. Czemu tłumaczymy sobie (nasze mamy i babcie zresztą też), że to taka męska natura, ze oni tak mają, ze nie ma o co się denerwować. Czemu matka pracująca ogarnia dom, pracę dzieci i wszystko wokół a mąż ma tylko 1 zadanie praca? Przecież to matki obowiązek zająć się domem i dziećmi  „ łaski nie robi, że popierze” ( a  ja się pytam a on łaskę by zrobił jakby poprał?)

A jak już o praniu mowa to jak to jest, że mężczyzna w samochodzie rozróżnia dźwięki poszczególnych tłoków a w domu nie ma pojęcia jak nastawić pralkę? Przecież ona ma o 90% mniej guzików niż kokpit samochodowy. Śmieją się z nas, że nie wiemy co to spalony a sami nie potrafią zapamiętać 3 składnikowej listy zakupów.

Wiem, że nie ma ideałów i samej mi wiele do ideału brakuje, ale staram się nad sobą pracować i denerwuje mnie, gdy mówią mi bo ty to masz trudny charakter a Twój D. to ….. ( tu pełno komplementów, bo moja rodzina uwielbia mojego męża), gdy ja wiem, że tak kolorowo nie jest.


Czasami drobiazgi, które raz, drugi nie denerwują po setnym powtórzeniu mogą doprowadzić do awantury a wystarczy tylko słuchać i pracować nad związkiem.

środa, 23 kwietnia 2014

Nasza pierwsza książkaTulleta

Odkąd zaczęłam prowadzić bloga zagłębiłam się w świat dziecięcych zabawek i gadżetów ułatwiających mamie funkcjonowanie. Uwielbiam poznawać nowe zabawki przez pryzmat testujących je mam, bo wiem, że opisy nie są przesłodzone a opinia jest szczera, w końcu dały to własnemu dziecku. Nie mówię tu o postach sponsorowanych, ale o przedstawianiu produktu przez mamę.
Ja dziś też zamierzam być taką mamą. Post nie jest sponsorowany przez nikogo a wynika jedynie z faktu, że książeczka ogromnie przypadła do gustu nie tylko Em ale i mnie.

Książeczka „ Naciśnij mnie”

Wstyd się przyznać ale o tym autorze i jego pozycjach dowiedziałam się niedawno czytając recenzję nowej książki „ Kolory”. Postanowiłam sprawdzić w czym tkwi ten zachwyt mam i zamówiłam obie pozycje.
Książeczki są solidne, okładka gruba, ale w pierwszej chwili byłam pewna, że przestrzeliłam. W końcu na dole strony są opisy co trzeba robić, żeby wynikała z nich zabawa, a Em jest jeszcze malutka więc nie wszystko zrozumie.

Podałam jej pierwszą pozycję” Naciśnij mnie” i zaczęłam czytać pokazując co należy robić. Początkowo przyglądała się tylko, ale kiedy odkryła, że po wykonaniu zadania obrazek się zmienia żywo zainteresowała się książeczką.


Pocierała,





Dmuchała





Klaskała




I świetnie się bawiła a ja razem z nią :)



Muszę przyznać, że mimo, iż Em jest jeszcze malutka to książeczka stała się jedną z jej ulubionych. Myślę, że posłuży nam  jeszcze długo, a gdy przestanie wywoływać tak ogromny entuzjazm na buzi Em pokażę jej „Kolory”.


Polecamy Em i mama :)

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

To tylko dziecko….

Zdarzyło się Wam kiedyś usłyszeć taki tekst?
Mnie kilka razy i krew mnie zalewa, gdy dorośli lekceważą swoje pociechy i ich problemy tylko ze względu na fakt, że ich nie rozumieją, bądź, dlatego, że dla nich źródło problemu jest błahe.

Dziecko wolno straszyć, bo ty tylko dziecko?

Jak będziesz niegrzeczny to Cię zostawię…, …to Pani/ Pan Cię zabierze, … to Cyganie, Czarownica ( wstaw dowolne) Cię porwie…..

Ciekawe czy taki straszący zastanawia się, co potem przeżywa taki maluch, który boi się, że ktoś go zabierze od mamy.

Ja nie dasz babci buzi to babcia przestanie Cię kochać…..,

… Już nie kochasz dziadzia?

To, że maluch nie ma ochoty na pieszczoty wcale nie znaczy, że przestał kogokolwiek kochać a wzbudzanie w nim poczucia winy niby czemu ma służyć?

Nie wchodź tam bo tam jest ciemno!

 Skoro malec nie boi się ciemności to po co go straszyć?

Dziecko wolno ignorować?

Nie przeszkadzaj dorośli rozmawiają!

 Skoro zabierasz malca na przyjęcie na dorosłych to nie oczekuj, że będzie zachowywać się jak dorosły- to dziecko.

Rozmowa na tematy, w których malec nie powinien uczestniczyć, gdy ten bawi się obok. To, że go nie słychać nie znaczy, że nie rozumie i że on nie słyszy- przecież jest tuż obok

Idź do dziadzia, babci, cioci. Boi się… nie zaraz mu przejdzie.

 Czy tak trudno zrozumieć, że ono ma prawo się bać cioci, babci, którą przed chwilą poznało, rzadko widuje? Czy to, że wy kogoś znacie znaczy z automatu, ze wasze dziecko musi taką osobę lubić? A jak się boi to przedłożycie komfort dorosłego nad poczucie bezpieczeństwa własnego dziecka?

Dzieckiem wolno się wysługiwać i popisywać ?

Leć do sklepu!

Przynieś pilot!

Podaj……. !

Dziecko to nie darmowa służba to mały człowiek. Można prosić go o pomoc- !!! PROSIĆ!!!- używając zwrotów grzecznościowych i podziękowania, ale tak jak dorosły tak i dziecko powinno mieć prawo powiedzieć nie.

Mój to umiał chodzić jak miał 2 miesiące…

A mój już pisał….

Asiu powiedz Pani wierszyk…

…zagraj dla cioci…

…zaklaszcz…

…podskocz….

Czy to małpka w cyrku? Czy Wy jak chodzicie w gości to śpiewacie na zawołanie? Ja wiem jakie to cudowne, gdy malec nauczy się czegoś nowego i pochwalenie się tym jest jak najbardziej potrzebne. W końcu w ten sposób tez budujemy poczucie jego własnej wartości, ale czy naprawdę wszystkie ciocie, wujkowie i pół miasta musi wiedzieć, że wasze dziecko potrafi powiedzieć wierszyk?

Je wolno ośmieszać?

Wstawianie zdjęć nagich dzieci na Fejsbooku, fotki z nocniczka czy w innych mało komfortowych dla dziecka momentach to naprawdę powód do dumy? Czy własne tego typu zdjęcia byście wstawili? Dlaczego, ośmieszacie lęki dziecka? Czy gdy mówi, że boi się sąsiadki to powód do wyśmiewania, bo was ona nie przestraszyła?

Czy mówienie: Patrz, kolega, Pani,…. Się z Ciebie śmieje”  sprawi, że malec przestanie płakać, czy się bać?

Podburzycie tylko poczucie jego wartości i ośmieszycie go.

Dziecko wolno zmuszać, bo jest dzieckiem?

Masz zjeść wszystko, bo nie pójdziesz na dwór!

Do spania!

Teraz jest pora drzemki i nie interesuje mnie, że nie chce Ci się spać!

Daj to dla kolegi!

Baw się z nim!

Podziel się zabawkami, bo pójdziemy do domu!


Czy was ktoś zmusza do jedzenia, spania, zabaw z kimś kogo nie lubicie, dzielenia się?

Dziecko to mały człowiek. Ma swoją godność, poczucie własnej wartości i potrzeby, które my dorośli powinniśmy szanować. Jego pragnienia choć tak różne, nie są ani mniej ważne ani gorsze od naszych. Szanujmy nasze dzieci, bo one uczą się szacunku od nas.


środa, 9 kwietnia 2014

Nasze Pudełko z kulką Montessori

Pudełko z kulką Montessori pomaga niemowlakom na kształtowanie się pojęcia stałości przedmiotu. Doskonałe zarówno dla Lili za kilka miesięcy jak i dla Em na teraz. Po przeczytaniu postu Projekt_Człowiek (tutaj) zakochałam się w prostocie takich zabawek a jednocześnie w ich wpływie na rozwój maluszka.

Niestety cena mnie powalił, (choć może kogoś zaciekawia tego typu zabawki tu), dlatego postanowiłam stworzyć własne pudełko z szufladką, które przyda się zarówno dla Em, żeby mogła uczyć się samodzielnie odsuwać szufladkę i sortować jak i dla Lil za kilka miesięcy :)

Wykorzystałam stare pudełko, osłonkę na kontakt, stara zakrętkę od kremu i dużo kolorowego papieru :)



Em zaciekawiona wkładała i wyjmowała zakrętki,





Podobało jej się zasuwanie i odsuwanie pudełka.





Zauważyła, że nie wszystkie piłki jakie jej podaje mieszczą się w pudełku, tylko te najmniejsze.







Zabawa na kilka wariantów:

  • W osuwanie wyjmowanie zasuwanie i wrzucanie
  • W sprawdzanie, które przedmioty zmieszczą się w pudełku
  • W wyjmowanie przez dziurkę tego co mama włożyła
  • W naukę samodzielnego odsuwania i zasuwania szufladki

Polecam :)