poniedziałek, 28 lipca 2014

Co warto a czego nie..... wyprawka noworodka



Kompletując wyprawkę dla Em, jak w amoku, kupowałam wszystko co polecali sprzedawcy w sklepie. W praktyce połowa z tych rzeczy była zupełnie niepotrzebna i do tej pory zalega w szafie. Przy  Lilce zakup wyprawki był już przemyślany i okrojony na niezbędniki, bez których nie potrafię już żyć ;)
Ciekawi co moim zdaniem warto mieć na wyposażeniu przy niemowlaku, a z czego można zrezygnować bez wyrzutów sumienia? 

Warto:


Chusta

Cudowne rozwiązanie dla mamy 2 małych dzieci. Nobla dla tego, kto wymyślił chustowanie dzieci. My mamy 2 rodzaje chust i lnianą i elastyczną ( ja wolę lnianą) i ergonomiczne materiałowe nosidełko. Chusty używam praktycznie codziennie, aby Em mogła pobawić się z mamą a Lil nie leżała sama w pokoiku. 




 Łóżeczko turystyczne

U nas sprawdziło się przy Em, gdy planowaliśmy dłuższe wyjazdy. Łóżeczko ma doczepiany poziom dla maluczka, wiec z powodzeniem może służyć dla bobasa od urodzenia do 2-3 lat. Przez to, że jest wysokie sprawdza się też jako kojec, choć my w takim celu jeszcze nie używaliśmy.

Kosz na pieluchy

Jak dla mnie jedna z lepszych inwestycji i żałuję, że odkryliśmy go tak późno. Przewijamy Em w pokoju i tam lądowały też pieluszki. Początkowo wybuchową niespodziankę pakowaliśmy w paklanki, ale niestety nie zawsze wystarczały. Mąż zabiera śmieci przed wyjściem do pracy więc czasami pakunki leżały w koszu cały dzień a co za tym idzie wydzielały niezbyt przyjemny zapach. Problem znikł zupełnie po zakupie kosza na pieluszki. Specjalnie skonstruowany tak, by nieprzyjemny zapach nie wydostawał się na zewnątrz rozwiązał nam problem brudnych pieluszek

Pielusznik

Cudowny różowy pielusznik wygrałam w jednym z Konkursów od Pieluszniki Niki. Kolorystyka mnie urzekła jeszcze zanim do mnie dotarł, ale jego praktyczność doceniłam już gdy zainstalowałam go na łóżeczku. Pielusznik jest głęboki, ogromny ( pomieści pełną paczkę pieluszek) i cudowny. Przez to, że jest zabudowany dziecko z łóżeczka nie jest w stanie samo wyciągać jego zawartości, co zdarzało się nam przy zwykłym organizerze. Jak dla mnie mega praktyczna i cudowna ozdoba pokoju.


 Bujak



Moje wybawienie, gdy chcę zniknąć na dłuższą chwilę w pracowni. Em potrafi się już zająć sobą, ale Lil jest mega towarzyska a najlepsze nosidełko to ręce mamy. Bujak rozwiązał mi ręce i dał kilka chwil spokoju. Lila ululana przeważnie w nim zasypia a Em tańczy do muzyczki. Pełen relaks + cudowny widok- czego chcieć więcej :)


 Mata do leżenia

Tak jak bujak jest w stanie na tyle zainteresować niemowlę, by mama zdążyła posprzątać, zrobić obiad lub po prostu się zrelaksować :)

.



Koszyk/ kołyska

U nas sprawdziły się na 100%. Em spała w pożyczonej kołysce, dla Lil kupiliśmy już kosz mojżeszowy. Obie Panie nie narzekały na warunki spania. Co więcej małe gabaryty pozwalają nam nie tylko na to, żeby Lil spała z nami w sypialnia, ale też na swobodne przenoszenie koszyczka do kuchni czy salonu, gdy mała nie może zasnąć a ja mam zajęte ręce.





Nie warto:


Rożek

Rożki dostępne są na rynku w najróżniejszych wzorach i fasonach, wyglądają przesłodko, ale są mega nieporęczne. Nie wiadomo jak to dziecko w środku trzymać, zęby i jemu i nam było wygodnie. Nie da się w nich nakarmić bobasa ( chyba, że z butelki) i jak dla mnie nie są bezpieczne ( bałabym się, że bobas wyśliźnie się dołem). U nas kompletnie nietrafiony zakup a idea robienia z nich kołderki sprawdzi się tylko u malutkich dzieci.

Śpiworek

Zarówno Em jak i Lil mają konkretne charakterki i swoje przyzwyczajenia. Uwielbiają mieć swobodę w ruchu i gołe stópki. Śpiworki mamy dwa i Em udało nam się do nich wpakować z raz a Lil nawet nie próbujemy. Jak dla mnie idea śpiworka jest świetna, bo dziecko się nie rozkopie ale wykonanie słabe. Po 1 gdy dziecko leży w śpiworku nie wiesz czy nie jest mu za gorąco, bo nie da rady się rozkopać . Po 2 kiedy pakować malucha do śpiworka? Jak zapakuje go przed jedzeniem, to zgrzeje się jedząc a jak chcę po to zazwyczaj już śp i nie chcę dziecka wybudzać. Po 3 jak mu się zawinie ubranko, albo “przeleje” pieluszka nic nie widać i potem dzidziuś budzi się w mało komfortowej sytuacji .U nas śpiworek  to kompletny niewypał.

Wanienka

Kompletnie niepraktyczna rzecz dla osób mieszkających w bloku. Nie wiadomo, gdzie to trzymać a i tak po kilku tygodniach kąpaliśmy Em normalnie w wannie. Lila ma specjalny leżaczek do wanny, ale nie ten z serii plastikowych, bo ten też się nie sprawdził ze względu na małe mieszkanko, ale materiałowy składany, który można schować pod szafkę. Przyznam, że skusiłam się na leżaczek tylko ze względu na bardzo niską cenę, bo kąpalibyśmy Lil normalnie w wannie.

Baldachim

Zakochałam się cukierkowym kolorze, wielkiej kokardzie i ogólnym wyglądzie łóżeczka z baldachimem. Uległam i zamówiłam. Zachwycona wymyślałam wiele aspektów praktyczności tej cudownej ozdoby. Przyszedł zamontowałam i zdębiałam. Okazało się, że baldachim nie jest w stanie zasłonić całego łóżeczka. /Nie tylko nie układał się tak cudownie jak na zdjęciach, ale też nie był w stanie spełnić swojej podstawowej funkcji- ochrony przed owadami. Powisiał kilka tygodni i zdjęłam go do prania. Teraz leży w szafie a ja szukam dla niego nowego zastosowania.

Pościel

W szale zakupowego szaleństwa kierowana hormonami kupiłam cudowną pościel do łóżeczka. Prawda jest jednak taka, że na początku paluszek spał w koszyku pod kocykiem. Dopiero jak Em skończyła pół roku wyciągnęliśmy kołderkę a poducha czekała aż Em skończy rok, bo wcześniej pediatra nie zalecał. 


A u Was? Co wy byście jeszcze polecali a co było kompletnym niewypałem w noworodkowej szafie?

sobota, 19 lipca 2014

Co natura dała mama wykorzystała


Kolejny etap projektu Samo_Się był dla nas jak znalazł,bo przecież są wakacje więc od dwóch tygodni regularnie jeździmy do dziadków na wieś a na wsi z naturą można żyć za pan brat :).

Na tym etapie skupiłyśmy się na poznawaniu i doświadczaniu natury.

Zaczęłyśmy od zwiedzania ogrodu dziadków.
Em poznała różne rodzaje drzew i krzewów. Dotykała gałęzi i liści i bawiła się szyszkami.






Po udanej zabawie przeszłyśmy do sadu, gdzie zrywałyśmy i jadłyśmy owoce prosto z drzewa :D






Em zobaczyła rosnące na polach zboże i uczyła się na nim grać ;)






Poznawanie natury to sama radość :)


Pozdrawiamy :)



czwartek, 17 lipca 2014

Mama vs. Miasto

          Jestem mamą, która od czasu do czasu ma ochotę wyruszyć z moimi szkrabami na podbój miasta. Okazuje się, że miasto nie jest gotowe na mamę z dzieckiem.

Komunikacja miejska


  Już na starcie mama z wózkiem ma pod górkę, bo mimo funduszy unijnych i nowych nisko- podłogowych autobusów, nikt nie rozwiązał problemu przeładowania. Wprowadzenie wózka do zatłoczonego wózka jest praktycznie nie możliwe, a gdy już się uda to matka jedzie dopóty, dopóki w autobusie nie zrobi się luźniej. Dopiero wtedy ma szanse wysiądź co z reguły oznacza przymus cofnięcia się o 2-3 przystanki

MIASTO:1 MATKA:0

Kawiarnia/ restauracja

  Wiem, że istnieją restauracje przyjazne matce z dzieckiem. W większych miastach jest ich nawet kilka u mnie jest w planach- kiedy otwarcie- nie wiadomo. Inne restauracje albo nie przewidziały, że matka też mogłaby się do nich wybrać albo są zbyt exclusive. Krzesełko do karmienia to tak deficytowy produkt, że spotkałam je tylko w 1 góra 2 restauracjach- przecież matka może jeść z dzieckiem na kolanach, albo w ogóle nie wychodzić z domu. Kolejna bariera to schody- dobre restauracje są albo pod ziemią, albo na piętrze- chyba właśnie po  to, by matka z wózkiem nawet nie próbowała tam iść.

MIASTO:1 MATKA:0


Bank/ poczta

  Nie wiem jak u was ale u mnie poczta nie musi mieć podjazdu- w końcu to nie instytucja publiczna i matka nie musi tam chodzić. Poczta osiedlowa ma tylko 2 niskie stopnie- do pokonania nawet z wielkim wózkiem. Banki to przecież instytucje przyjazne człowiekowi, zależy im na każdym kliencie, dlatego do niektórych prowadzą tylko schody, do innych wprawdzie są podjazdy ale tek strome, że nie wiem czy ktokolwiek podjąłby się próby wdrapania tam z wózkiem- na szczęście żaden z nich nie jest moim bankiem. Mój bank usytuowany na ścianie galerii handlowej ma ten plus, że z jednej strony ma schody i brak podjazdu, ale przecież można wejść do galerii z drugiej strony przejść ją całą wyjść i już jest się prawie w banku- łatwizna, matko z wózkiem do dzieła :)

Sklep

  Większość osiedlowych sklepików jest tak mała, że wejście tam z wózkiem nie wchodzi w rachubę. Matka ma dwa wyjścia :
1. Nie robić zakupów w osiedlowym sklepie
2. Zostawić malucha przed sklepem i modlić się, żeby się nic nie stało
Ja zawsze wybieram 1 opcję i zakupy robię w markecie na duży zapas.
Czasami matka wybierze się dalej do pawilonów, gdzie może troszkę pobuszować po sklepach z ciuszkami ale taka wyprawa wymaga zapasu sił i nerwów. Pawilony mają podjazd dla wózka tylko z tyłu  a same są przedzielone schodami, co oznacza utrudniony dojazd np.. do bankomatu. Normalny człowiek widzi bankomat, wspina się parę schodków robi wypłat i idzie dalej, ale nie matka z wózkiem- ona mija bankomat i wszystkie sklepy wzdłuż pawilonu bo musi obejść budynek. Tam z tyłu jest podjazd dla wózków, gdy już wjedzie wraca mijając znowu te same sklepy, aż na końcu/ początku wyprawy dojdzie do bankomatu- zejście tą samą drogą. Jednak długie spacery to nie jedyny problem matki z wózkiem, niektóre sklepy mają takie podjazdy, których nie da się pokonać bo albo są za wąskie, albo za strome- są sklepy niedostępne dla matki.
Matka ma jednak szanse wyjść obronną ręką gdy wybierze się na zakupy do marketu. Po zapakowaniu dziecka do samochodu na parkingu marketu wyładowaniu wózka, który z gondolką zajmuje bagażnik można szaleć po alejkach marketu. Minus tylko jeden- nie wolno się zapomnieć bo zbyt duże zakupy nie zmieszczą się już do bagażnika


MIASTO:1 MATKA:1


Galeria handlowa


  Galerie mają już szerokie alejki i windy, które mają za zadanie ułatwienie matkom życia.
Mimo, że w naszym mieście jest tylko jedna galeria, do której wjazd z wózkiem wymaga trochę wprawy ( nie da się wjechać wózkiem bezpośrednio z parkingu podziemnego a winda jest z jednej strony galerii i tylko jedna) to po dostaniu się do środka poruszanie się wózkiem nie sprawia już problemu ( poza przymusem powrotu do tej jednej windy ;)

MIASTO:1 MATKA:1

Plac zabaw

Plac zabaw to odpoczynek mamy od dziecka, możliwość wygrzania się na słońcu i cudownej zabawy z paluszkiem- tyle teorii. Każde osiedle posiada przynajmniej jeden plac zabaw, ale większość z nich to pozostałości PRL-u, które straszą metalowymi i mało bezpiecznymi konstrukcjami. Place nie są dostosowane do małych dzieci, więc do 1,5 roku na plac można iść tylko do piaskownicy- miejskiej kuwety. Co prawda miasto zaczęło inwestować i powstały już 2 place zabaw z prawdziwego zdarzenia, ale oba są na drugim końcu miasta, co znacznie utrudnia korzystanie z nich bo wiąże się to z przymusem dojazdu samochodem lub autobusem. Podbno miasto ma zamiar rozpocząć budowę placu zabaw w mojej okolicy- czekam i mam nadzieję, że powstanie zanim Em dorośnie ;)

MIASTO:1 MATKA:1


Kino

  W mieście na chwilę obecną jest jedno kino, z jednym ekranem, które nie przewidziało, że matka mogłaby chcieć obejrzeć film;). Wiem, że duże miasta mają seanse przeznaczone dla mam z dziećmi u nas takiej opcji nie przewidziano :/


MIASTO:1 MATKA:0


Sala zabaw

  Wiem, że były ale na chwilę obecną nie zaobserwowałam żadnej, w szczególności taka dla dziecka poniżej 3 roku życia.


MIASTO:1 MATKA:0

  Przyzwyczajona do życia w dużym mieście mam nieco inne oczekiwania co do standardów życia około miejskiego, ale cóż jednoznacznie widać, że życie w małym mieście z małym dzieckiem oznacza siedzenie w domu i czekanie na lepsze czasy ;p.


A jak jest w waszych miastach? Są przyjazne matce z dzieckiem?