środa, 17 września 2014

Co mnie denerwuje w innych blogach

Sztuczne afery

Znam i już nie czytuję kilka takich blogów, gdzie mama wyszukuje kontrowersyjne tematy nie po to, by się wypowiedzieć, ale żeby nabić statystyki. Każdy hejt jest publikowany na FB, żeby ponownie zajrzeć na stronę gdzie nikt nie czyta treści a same komentarze a negatywne opinie wiążą się z linczem i obelgami.

Fikcyjne konkursy

Niestety ale sama stałam się ofiarą takiego konkursu. Konkurs na blogu, polegał na losowaniu książki Tulleta. Ucieszyłam się strasznie, bo brakowało ( i nadal brakuje) nam pozycji „ Gdzie jest tytuł” do pełnej kolekcji. Nie mogłam uwierzyć, gdy okazało się, że to moje nazwisko zostało wylosowane. Przez całe trzy tygodnie cieszyłam się jak dziecko czekając na przesyłkę. Po kolejnym tygodniu bezowocnego oczekiwania zapytałam, czy nagroda została wysłana (pomyślałam, że zaginęła na poczcie)- brak odpowiedzi. Po kolejnych dwóch tygodniach napisałam, że proszę tylko o informację, czy to był lipny konkurs, bo ta książeczka to pozycja, którą chcę mieć, więc po prostu sobie kupię. Pani zapewniła, że konkurs to nie ściema i nagrodę wyśle jak wróci  za kilka dni z wakacji i….. cisza. Dodam, że Konkurs był w czerwcu a ostatnią wiadomość Pani wysłała 22 lipca.
Nieładnie. Nie rozumiem po co takie konkursy, skoro nie ma się zamiaru podejść do nich profesjonalnie to lepiej sobie podarować. Chodzi tylko o statystyki?  Pani już też nie czytam bo nie lubię niesłowności. JA gdy ktoś coś ode mnie wygra przesyłam praktycznie na drugi, trzeci dzień od otrzymania adresu- przecież, ktoś też czeka na tą przesyłkę.

Konkursy wśród przyjaciół

Ogromnie denerwują mnie konkursy organizowane tylko w celu pozyskania ciekawych nagród, by potem obdarować nimi znajomych i koleżanki. Nie chodzi mi o sytuację, gdy wygrywa świetne zdjęcie a okazuje się, że to znajoma, ale o takie, gdzie zdjęcie słabe a zgarnia główną nagrodę. Wiem, wiem wybór zdjęć to kwestia gustów, ale gdy w każdym konkursie nazwiska te same to naprawdę odechciewa się zabawy.

Idealna rodzina

Idealne mamy prowadzą idealne blogi , na których ich idealne dzieci mówią i chodzą w wieku 9 miesięcy, mają cudownych mężów, którzy kupują im kwiaty zabierają na kolację i noszą na rękach przez każdy możliwy próg. Mamy wstają skoro świt, bo tak lubią, szykują śniadanko dla pociech przy okazji sprzątając i prasując. Raz w tygodniu myją okna w swoim cudownym ogromnym domu , szykują 3 daniowe obiady i w między czasie prowadzą własny biznes. Ich dzieci są grzeczne, nie rozrabiają, jedzą sztućcami, same się myją i wcale nie brudzą. Idealne mamy nie narzekają, czują się spełnione w domu, ale zarabiają na tyle dobrze, że są w stanie same się utrzymać
Czytam i czytam a potem zwyczajnie wymiękam, bo idealne mamy raczej nie istnieją.


Wszechwiedza

Kolejny temat, który totalnie odstrasza mnie od bloga. Mama ma pół roczne dziecko, ale wie jak zachować się przy buncie dwulatka i kiedy zacznie sadzać na nocnik. Wie, że jej dziecko nie będzie miało drzemki w przedszkolu i na jakie studnia się wybiera. Zna odpowiedź na każde pytanie jeszcze zanim ono padnie. Nikt nie wie tyle co ona, no chyba, że Wszechmocny, ale przecież to ona jest matką więc może wie lepiej?

Zadufanie

Nic mnie tak nie odstrasza jak zadufanie. Czytywałam popularne blogi jednak zdecydowanie wolę te mniejsze, bo ta pewność siebie blogera jest nie do zniesienia. On ma rację na temat w którym się wypowiada a krytyka jest niedopuszczalna. Jego przecież kochają miliony. Bożyszcze tłumów wścieka się na innych, bo mają inne podejście do życia, bo ktoś go o coś poprosi- jego naszego guru blogowania? On nie zniża się do poziomu zwykłych blogujących mam. Jego sponsorzy kochają, tylko z nim chcą współpracować i tylko jego opinia liczy się w blogswerze. Takim blogom stanowczo mówię Nie.

Sponsorowane posty

Ogólnie posty sponsorowane nie są takie straszne i sama czasami ulegam opinii mamy, która pisze recenzję i kupuję gadżet czy książkę. Niestety często opis produkt troszkę mija się z prawdą, albo co gorsza mama zataja widoczne wady. Zamawiasz tak zachwalany produkt i co? Wielki klops. Wchodzisz na bloga czytasz i zastanawiasz się, czy to ten sam producent. Niby tak, niby ten sam produkt, niby opis się zgadza, ale w twoim odczuciu post był mocno przesadzony. Nie lubię takich sytuacji, gdy ktoś zachwala szmelc, albo ukrywa wady, bo skoro już się godzimy na współprace to robimy to nie dla gadżetów ale dla czytelników właśnie i to ich komfort powinien być na 1 miejscu.

Kółko wsparcia

Nie wiem co jest gorsze, sztuczne afery czy kółko wsparcia? Wchodzisz na bloga a tam mama pisze bzdury takie, że nie możesz uwierzyć, że publicznie się tym chwali zamiast schować w kątek a pod postem kilka- kilkanaście postów od najukochańszych psiapsiółek, że słusznie, że się należy, że dobrze robi. Krytyka jest zaszczekiwana a kółko utwierdza mamę w słuszności czasem absurdalnie głupich wyborów.

Blogowanie tylko dla gadżetów

Och, kocham blogi, które po 10 wejściach na ich blog proponują mi współpracę. Nawet nie chodzi o to, że ja mam więcej wejść niż one, albo, że ciężko jest testować np. ramki na zdjęcia ale o fakt, że gdyby chociaż weszły na mojego bloga wiedziałaby, że rękodziełem zajmuję się hobbistycznie a blog jest całkowicie poświęcony moim Em i Lil. Niestety większość z nowo powstałych blogów nawet nie zagląda, kogo miałoby sponsorować a wyszukuje po konkursach i stąd ta rozbieżność. Ja sama nie uważam się za osobę na tyle długo blogującą, by szarpać się na posty sponsorowane, co więcej taki post to jednak odpowiedzialność w końcu polecamy coś swoim czytelnikom, ale natura taka, że chcemy wszystko za darmo a rozumowanie- blog= kasa powoduje, że mamy wysyp blogów z wpisami raz na pół roku, szukających sponsorów.

Cenzura

Na końcu, bo temat najbardziej kontrowersyjny i wywołujący skrajne emocje. Z jednej strony rozumiem mamy blogujące, że nie życzą sobie hejtów na własnej stronie i denerwują się, gdy zazdrośnicy niekulturalnie odnoszą się do nich i ich bliskich, ale z drugiej strony w końcu po to jest blog publiczny, by każdy mógł się wypowiedzieć na dany temat. Nie trzeba się obrażać za różne opinie ani tym bardziej kasować posty, czy komentarze, bo opinia uznała, że mamy błędne zdanie. Zdarzyło mi się raz, że czytając blog natknęłam się na post o aborcji. Mama pisała otwarcie, że jedno z dzieci usunęła bo wtedy jeszcze go nie chciała i to jej ciało więc może z nim robić co zechce. Oczywiście zadziałało kółko wsparcia, które uznało, że zrobiła bardzo dobrze bo skoro nie chciała jeszcze dziecka to po co jej ono. Skomentowałam post pisząc, że dla mnie dziecko czy ma 2 miesiące, 2 dni czy 20 lat to człowiek i moim zdaniem, skoro dziecko jest odrębną istotą to już nie jest ciało kobiety a jego własne więc nie powinno się argumentować, że to moje ciało, bo ciało i owszem, ale w środku już jest oddzielne życie. Komentarz został usunięty po jakichś 20 minutach od publikacji, bo mama wcale nie chciała usłyszeć , że zrobiła źle czy samolubnie, ale właśnie, że to była dobra decyzja. Jak dla mnie to kompletnie bez sensu, bo skoro zdecydowała się poruszyć tak trudny temat jakim jest aborcja to powinna mieć świadomość, że nie każdy uznaje ją za prosty zabieg- prawie jak tabletki antykoncepcyjne.
Dyskusja nie polega przecież na tym, ze za każdym razem mamy przyklaskiwać mamom blogującym jakie to one są cudowne, ale właśnie na wymianie poglądów a cenzura ogranicza możliwości wypowiedzi. Skoro mamom zależy tylko na pozytywnych opiniach niech zamknął blogi tylko na te osoby, które komentują pozytywnie. Ja uważam, że pozytywna krytyka jest prawidłowa a nie usuwanie komentarzy negatywnych a odpowiedź na nie świadczy o kulturze osobistej piszącego.

A Wy czego nie lubicie w  blogach? A co denerwuje Was w moim?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz