poniedziałek, 13 października 2014

Mała urodzinowa refleksja...

Dziś są moje urodziny , więc postanowiłam zrobić sobie malutki rachunek sumienia i mini przegląd swojego życia. W końcu mam już 28 lat a to jakby nie patrzeć oznacza, że bliżej mi już z każdym rokiem  do  spokojnej starości. Tak wiem, wiem ta droga może być jeszcze daleka, ale w optymistycznej wersji  z każdym rokiem półmetek życia coraz bliżej a w pesymistycznej już za mną, więc refleksja nad własnym życiem jest jak najbardziej na miejscu.

Zacznę od pozytywów.


Mam cudowne córeczki, w których nie zmieniłabym nic, bo są idealne właśnie takie jakie są i naprawdę fajnego męża (napisałabym wspaniałego, ale wiem, że czasami zdarza mu się czytać bloga więc nie chcę, żeby zbytnio chwalony osiadł na laurach: )i wiele pasji do rozwijania. Zakochałam się w szyciu i w decoupage i one stały się dla mnie  nie tylko świetnym sposobem na podreperowanie domowego budżetu i wyciszenie się ale przede wszystkim dały mi wiarę w siebie i swoje możliwości. Coraz lepsze efekty, coraz wspanialsze twory i w końcu zaczęły pojawiać się propozycje współpracy na które tyle czekałam. To dla mnie teraz motorek napędowy i siła do działania- świadomość, że komuś podoba się to co robię na tyle, że jest w stanie za to zapłacić. Poczucie satysfakcja- bezcenne.

Jestem spełnioną matką i szczęśliwą żoną z ustabilizowanym życiem domowym. Rozpoczęta budowa domu i świadomość , ze mam szansę zaistnieć na rynku pracy mimo, że w sferze tak odmiennej od mojego wykształcenia daje mi poczucie bezpieczeństwa. Nie zmieniłabym w swoim życiu nic, bo mogłoby to sprawić, że nie byłabym w tym punkcie co dziś , ale zdaje sobie sprawę, z przemijalności i ulotności tych wszystkich chwil jakimi zostaliśmy obdarowani. Życie przecież jest tak kruche i tak nietrwałe, że powinniśmy cieszyć się każdą chwilą, jaka była nam dana, bo nie wiemy, czy jest szansa, żeby się powtórzyła.

Mam dziś urodziny więc każdy życzy mi spełnienia marzeń a prawda jest taka, że większość z nich już została spełniona a te, które są jeszcze przede mną mają szansę realizacji wiec  z satysfakcją mogę powiedzieć, że właśnie takiego życia sobie życzyłam.

Jednak urodziny to też taki czas, gdzie przychodzą refleksje nad tym jak szybko mija czas. Moje ostatnie wspomnienie urodzin nie wiedzieć czemu to te 23, które jeszcze jako studentka prawa wyprawiałam w domu. Nie wiem kiedy zleciało te 5 lat. Teoretycznie pamiętam każde kolejne, ale te właśnie szczególnie zapadły mi w pamięć, więc dziś uświadomiłam sobie, że choć pamiętam je jak wczoraj od tego czasu minęło już tyle lat a moje życie całkowicie się zmieniło. Nie wiem, czy gdybym wtedy spotkała siebie z teraz uwierzyłabym, że z ambitnej studentki prącej do zdobycia dobrze płatnej pracy i nastawionej na robienie kariery wykiełkuje mama i żona, której radość sprawia sprzątnie i zabawa z dziećmi.

Wiem, że nie uda mi się, obejrzeć wszystkich filmów jakie chciałabym obejrzeć i przeczytania wszystkich książek jakie chciałabym przeczytać, bo nie starczy mi życia. Wiem, że nie uda mi się spełnić swoich wszystkich zachcianek, czasami błahych, czasami dla mnie ważnych, bo moje zachcianki ustępują priorytetom jakim jest rodzina i dzieci. Kiedyś mogłam pozwolić sobie na beztroskie podróże, spontaniczne wypady do kina, czy siedzenie do późna w nocy nad dobrym filmem czy książką bez szkody dla swojego życia. Dziś kino zastępuje mi ekran telewizora i vod, gdy nie ma nic ciekawego w telewizji. Dziś spontaniczne wyjazdy ograniczają się do planowania z tygodniowym wyprzedzeniem a o zagranicznych wyprawach na razie zapominam. Wiem, że wiele par podróżuje z dziećmi mówiąc, że takie wyjazdy są udane, ale dla mnie ciągniecie 2- latka na wycieczkę jest nie tylko męczący  i ograniczający dla rodzica (kocham zwiedzać a nie wyobrażam sobie zabierać Em na całodniowe zwiedzanie) ale też nie wnosi nic do życia dziecka, bo nie ma szans, żeby pamiętało takie wyjazdy. Nie wspomnę już o względach finansowych, bo jakoś łatwiej przeznaczyć taką kwotę na dom niż tygodniowy wyjazd, ale w sercu pozostaje pragnienie poznawania świata. Moim marzeniem jest wyjazd do Ameryki Południowej do Chile, Peru . Obejrzenie Vilcabamba i Machu Picchu to marzenie, które wędruje za mną już od kilku lat. Jako nastolatka i później studentka często wyjeżdżałam, bo moja mama ciągle mi powtarzała, ze jak będę miała dzieci nie będę miała już możliwości swobodnego wyjazdu i choć z lekkim niedowierzaniem jej słuchałam to z przyjemnością oddawałam się możliwości zwiedzania świata, z myślą, że dzieci nie będą stanowiły dla mnie przeszkody w corocznych wyjazdach. Dziś wiem, że o ile nie są przeszkodą to jednak troszkę kłopotliwe jest  wyjeżdżanie z tak małymi dziećmi na drugi koniec świata a zostawienie ich na ten czas pod opieką dziadków sprawiłoby, że zamiast cieszyć się wyjazdem sercem i myślami byłabym z nimi więc taki wyjazd nie przyniósł by mi satysfakcji z poznania nowego miejsca. Mam nadzieję, że gdy dzieci nam dorosną, a ja z D. będziemy mieć jeszcze siły i chęci zrealizuję to moje marzenie – jedyne tak naprawdę i osiągnę pełnię szczęścia.


Dzieci utrudniają spontaniczność i spełniane własnych potrzeb. Sprawiają, że zamiast mieć czas dla siebie muszę go dzielić pomiędzy siebie i córki, ale za nic w świecie nie zamieniłabym tego słodkiego „Sto lat” i „ Kocham Cię mamusiu” na żadne skarby świata.


Mam 28 lat jestem mamą, żoną i kurą domową i wiecie co- naprawdę jestem szczęśliwa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz