wtorek, 20 stycznia 2015

Nie stać nas na kolejne dziecko….


W moim otoczeniu jest naprawdę sporo młodych mam. Wiele z nich planuje rodzeństwo dla swojego dziecka ale jest część takich, które jak mantrę powtarzają, że nie stać ich na kolejne dziecko.

Z racji, że Lilka skończyła 8 miesięcy, zaczynam słyszeć pojedyncze głosy czy planujemy kolejne. Już nie jest to stwierdzenie, że musimy mieć drugie, bo w końcu wyrobiliśmy normę więc pytanie o trzecie jest już stonowane i wyważone, Gdy mówię, że planuję jeszcze 2, ale dopiero za 2-3 lata, słyszę tylko „ Stać was na 4 dzieci?”.

Te lub podobnie brzmiące zdanie od razu wprawiają mnie w złość. Na początku próbowałam delikatnie wyjaśnić rozmówcy, że dla mnie dziecko nie jest, nie było i nigdy nie będzie kosztem. Dla mnie to tylko wartość dodana i nie przeliczam go na pieniądze. Wtedy często słyszę no tak was na to stać w naszym wypadku to niemożliwe. I tu pojawia mi się pytanie: „ Na co konkretnie Was nie stać?”. Odpowiedzi jak w kalejdoskopie do wyboru do koloru:

- droga edukacja: przedszkole, szkoła, korepetycje
- drogie ciuchy
- droga wyprawka
-mały dom
- za małe auto itp., itd.

Ostatnio nawet słyszałam, że ktoś wyliczył, że wychowanie dziecka to koszt kupna mieszkania w Warszawie. 
Szczerze?Ttakie wyliczenie robi na mnie wrażenie jak to, że gdyby palacz nie palił kupiłby sobie porsche. Jakoś u niepalących porsche nie widzę a u bezdzietnych mieszkanie jedno.

Pieniądze to rzecz do realizacji celów a nie cel sam w sobie, więc prawda jest taka, że czy z dziećmi czy bez wydatków jest zawsze więcej niż dochodu ;). A tak serio, to czy dziecko potrzebuje nowych markowych ciuchów i najnowszych zabawek z Fisher Price? Czy dziecko musi mieć oddzielny pokój o powierzchni min. 15 m2. Czy dziecku da szczęście samochód prosto z salonu?

Dziecko to nie koszt, to nie wyrzucona w błoto kasa, to wartość dodana. Nie da się przeliczyć miłości, oddania w oczach, smutku i uścisków. Nie da się przeliczyć dumy i radości i tego ogromnego wzruszenia, gdy zrobi/ powie coś niesamowitego (btw. dla mnie wszystko co robią jest niesamowite). Nie da się policzyć pocałunków i słowa Kocham. Nie jesteśmy w stanie wycenić ich uśmiechu i naszych łez. Nie podliczymy wspomnień i szczęścia.

Więc jak można traktować dziecko jak koszt? Szczerze nie wiem, jak można wyliczyć czy nas stać na kolejne dziecko czy nie. Może ja jestem jakaś zacofana a w necie istnieje specjalny kalkulator kosztów, który przy naszych dochodach wylicza dopuszczalną liczbę dzieci, byśmy my nie musieli rezygnować z należącego się nam standardu. Dla mnie zrównanie macierzyństwa/ ojcostwa do kosztów/ strat oznacza, że ktoś nie ma pojęcia czym to macierzyństwo/ ojcostwo jest.

Czy naprawdę można stwierdzić, że stać nas na nowy samochód, zagraniczną wycieczkę a dziecko już nie. Czy dzieci to małe gąbeczki, które rodzą się z wszczepionym programem wysysania kasy od rodziców czy to tylko nasza wygoda pozwala nam na myślenie o kolejnym dziecku jak o koszcie? Bo przecież wycieczka na Kanary czy nowe kino domowe brzmi ciekawiej niż kupa prania i płaczący bobas.

U nas kolejne dziecko było w myślach, ale nie planowaliśmy tak szybkiego powiększenia rodzinki. Gdy teraz patrzę na te moje cuda to wcale nie żałuję i nie rozumiem. Dla mnie koszty związane z dziećmi to pampersy, bo większość wyprawki Emi służy należycie dla Lilki.

Nie mogę pojąć fenomenu, że dobrze sytuowane pary zawsze argumentują się tym, że nas nie stać na kolejne, a te średnio zamożne jakoś stać, nawet na więcej niż 2.

Zastanawiam się ilu z nas by nie było, gdyby nasi rodzice kierowali się tą pokręconą logiką zamiast miłością.

Wiecie nie neguję czyjejś decyzji o chęci lub braku chęci posiadania dziecka. Znam pary, które nie mają bo nie chcą jeszcze i już. Nie chcę nie mam- rozumiem, ale zwalanie na sytuację materialną to troszkę zrzucanie odpowiedzialności z siebie. Nie chcę nie mam- ok. muszę czasami odpowiadać na niewygodne pytania- czemu? ale to moja decyzja godzę się z jej konsekwencjami nic nikomu do tego, ale argument nie stać nas brzmi: ”Wiesz marzy mi się kolejne, ale chwilowo nie mam na nie kasy”. Czyli co? Wystarczy, że zmienisz pracę i już, czy potrzebujesz nowego domu?

W końcu jak można mieć dzieci, gdy każde z nich nie ma własnego pokoju- to nie do przyjęcia.


Ja jestem taką niedobrą mamą i mam 2 dzieci a tylko jeden pokój- oj niedobra ja. Nie wiem, czy udźwignę te obciążenia finansowe jak będę miała więcej, w końcu już jestem w plecy jakiś milion (2 mieszkania w Warszawie), a tu w planach kolejny milion z przeznaczeniem na pociechy. To zabawne, ale czuje się naprawdę bogata i to nie przez to ile mogłabym zaoszczędzić gdybym nie miała dzieci, ale przez to jak poznaję siebie dzięki nim i wiecie co? 

Te miliony mogą się w buty schować gdy wzbogacam się wewnętrznie, bo tego bogactwa nie da się przeliczyć, to co najcenniejsze nigdy nie dało się zmierzyć w pieniądzu i w  takim bogactwie warto jest żyć. 

3 komentarze:

  1. Jesteśmy z mężem młodymi rodzicami (24lata) mamy 2 dzieci. Córka ma 5 lat a synek roczek. Córka była nieplanowana, za to o synka staraliśmy się długo mimo że mieszkaliśmy we 3 w kawalerce, ja nie pracowałam bo studiowałam, ale żyliśmy dobrze. I można powiedzieć, że nie stać nas było na drugie dziecko bo małe mieszkanie, ja bez pracy ale my bardzo chcieliśmy aby córka miała rodzenstwo a my pełną rodzinę:) Dzięki temu że zaszłam w ciążę, spięliśmy pas, wzięliśmy kredyt i kupiliśmy większe mieszkanie. Nasze życie uległo zmianie. Bo mimo wszystko koszt drugiego dziecka jest. Teraz ciężko nam wyjechać na spontaniczny weekend tak jak to było kiedy mieliśmy jedno dziecko bo teraz zamiast jednej pary butów zimowych muszę kupić dwie, tak samo z kurtką, itp. Ale mimo to jestem szczęśliwa że mam dwójkę wspaniałych dzieciaków i nie zamieniłabym tego na wakacje, samochód itp. Aczkolwiek chciałabym mieć jeszcze jedno dziecko tak po 30. Ale nie wiem czy się zdecydujemy właśnie z powodów finansowych. Bo teraz jest ciężej a przy kolejnym dziecku? Pewnie też dali byśmy radę, ale nie chciałabym aby moja córka która uwielbia balet musiała zrezygnować z lekcji bo musimy zacisnąć pas bo będzie kolejne dziecko. Wolałabym aby kolejne dziecko nie było kosztem starszych dzieci. Ja wiem że to nie argument ale jednak wolę zapewnić tym dzieciom które już mam w miare dobry byt niż non stop wyliczać i martwić się a później słuchać "narobili dzieci a żyć za co nie maja". Zwłaszcza że mąż ma swoja firmę a wiadomo jak to jest, raz jest dobrze a raz nie. Pozdrawiam. Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My na weekend byliśmy tylko raz a Lili ma już 8 miesięcy,więc o czasie dla siebie możemy tylko pomarzyć ;). Widzisz, to nie dziecko jest kosztem ale opieka nad nim. Tak samo jak z nami, nie my kosztujemy a nasze życie, środki na jedzenie, utrzymanie samochodu itp. Problem polega na tym, gdy ktoś patrzy na dziecko właśnie jak na koszt. Mnie to strasznie denerwuje, bo zapominamy o tym, co dają nam w zamian a patrzymy tylko przez pryzmat pieniądza. Trzeba też pamiętać, że bliska więź z rodzeństwem, wspólne wypomnienia i przyjaciele na całe życie są o wiele cenniejsze niż nawet najlepsze i najdroższe przedszkole.Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Ja wiem o co Ci chodzi, ale trzeba przy tym zachować racjonalne myślenie. U moich dziadków na wsi jest rodzina. On, Ona i 7 dzieci. . . ich nie stać nawet na 2 dzieci a co mówić 7! Ledwo co wiążą koniec z końcem, a raczej nie wiążą, dzieci nie mają w czym chodzić, pomaga im gmin no ale wiadomo jak to jest. Z jedzeniem też problem. Owszem rodzina się wspiera i się kochają ale co z tego jak dwóch najstarszych chłopaków kiedyś mówili że marzą o komputerze nawet takim starym ale nie mają bo nie stać ich, bo mlodsze rodzenstwo. O wakacjach nie wspomne a mimo wszystko nie sztuką jest "narobić" dzieci nawet z miłości ale sztuka jest je utrzymać i dać w miare godziwe życie.

      Usuń