Po pierwsze- nastawienie.
Jeżeli jedziemy z dziećmi na
wakacje to powinniśmy naładować akumulatorki na maksimum cierpliwości i
spokoju. Wiem, wiem, to na wakacje jedziemy żeby się ładować, ale bez
cierpliwości ani rusz. My wiedzieliśmy, że pogoda letnia się już skończyła, ale
nam to nie przeszkadzało, bo po pierwsze mniejsza liczba turystów, a co za tym
idzie większe bezpieczeństwo dla dzieci, a po drugie nie było obaw co zrobić z
Lilką, gdyby słońce było zbyt duże. Nastawiliśmy się na relaks, zwiedzanie i
dobrą zabawę więc jechaliśmy już zadowoleni. Przyznam, że obawiałam się
strasznie samej drogi w końcu Lil ma dopiero 3 miesiące a przed nami było
prawie 600 km w jedną stronę, ale koniec końców podróż upłynęła nam całkiem
sprawnie. Zaopatrzeni w mleko dla Lilki i pieluszki dla Em z głową pełną rymowanek
wyruszyliśmy. Z racji, że wyjazd był w nocy pół drogi obie przespały, drugie
pół Em śpiewała i bawiła się z mamą. Końcówka była trudna, ale nie ma się co
dziwić w końcu to 8 godzin w samochodzie. Nastawialiśmy się na znacznie gorsze
podróżowanie.
Po drugie- oczekiwania
Przyznam, że na plaży widywałam narzekające mamy, których dzieci biegały
półnagie samopas, bo one chciały zakosztować odrobiny słońca, ale my nie
rozczarowaliśmy się ani pogodą ani domkami, bo nie oczekiwaliśmy cudów na kiju.
Przecież wyprawa na wakacje z dzieckiem to dla rodzica wcale nie są wakacje;)
Wiem, że wiele blogowych mam narzekało na warunki na plaży, ale nie oszukujmy
się dziecko nie da nam zrealizować własnych planów ( szczególnie tak małe) więc
wyjazd powinien być planowany bardziej pod nie a nie pod nas- tym sposobem
unikniemy rozczarowań. Em nie jadła śmieci z plaży, nie podnosiła niedopałków i
nie uciekała, bo cały czas bawiła się z nami, więc była pełna kontrola.
Nie oczekiwaliśmy luksusów a
jedynie dobrej zabawy i to było nam dane. Pojechaliśmy w składzie 6 osób
dorosłych 4 dzieci starszych i nasza dwójka na dwa domki, wiec nianiek pod dostatkiem a
czego rodzic może chcieć więcej na wakacjach?
Po trzecie- gadżety dla dzieci
Nasze pakowanie nie wyglądało za
ciekawie, szczególnie, gdy oprócz toreb zaczęliśmy zbierać akcesoria dla
małych, ale koniec końców zaradny mąż zaopatrzył nas w bagażnik dachowy i tym
sposobem udało się nam zabrać wózek, który był już na straconej pozycji.
Przyznam, że bez niego, chusty i łóżeczek dla małych nie dalibyśmy rady.
Przydała się też niania elektryczna gdy chcieliśmy posiedzieć przed domkiem i
podgrzewacz butelek, żeby nie budzić brata na dole.
Po czwarte- dużo humoru i
kilogram fantazji J
Dobry humor to podstawa wakacji,
nam go nie brakowało. Oprócz pozytywnego nastawienia przydała się kreatywność i
fantazja mamy :).
Kąpiele Lil odbywały się z moim
pełnym udziałem pod prysznicem. Z racji, że domki nie były ogrzewane całą
kosmetykę pokąpielową musieliśmy przenieść do łazienki i tu niezbędny okazał
się wózek, który służył za matę do leżenia i przewijania. Przyznam, że nie
byłam zwolennikiem wożenia na wakacje wózka skoro mam chusty, ale teraz to nasz
niezbędnik wakacyjny. Służył nie tylko Lilce jako środek transportu, miejsce do
spania i zabawy zamiast leżaka, ale też pomagał nam, gdy na wyprawie Em robiła
się senna i marudna. Mama chustowała Lil a Em lądowała w wózku. Chusta też
była w pełni wykorzystywana na zmianę przez obie.
Domki 6 osobowe na zdjęciu
wyglądały znacznie lepiej, ale od czego ma się fantazję? My wybraliśmy 4
osobową sypialnię na górze a na miejscu okazało się, że nie dość, że schody
strome to barierki to tylko dwie deski w poprzek na jedną w pion. Mama
zarządziła przemeblowanie. Szafki pojechały jako zabezpieczenie boków barierek
a łóżko bez materaca położone w poprzek było bramką na schody :)
Po piąte- dodatkowa gotówka J
Wiem, wiem to przecież oczywiste,
każdy kto jedzie na wakacje bierze ze sobą gotówkę, ale z dziećmi trzeba jej
wziąć zdecydowanie więcej. Nasze bąki nie wyciągały za dużo, ale ceny nad
morzem znacznie różnią się od tych w naszym mieście. Próba skosztowania świeżej
ryby zawsze kończyła się w naszym przypadku rachunkiem jak za 4 zwykłe obiady
więc rezerwowa gotówka ratowała nam skórę na powrocie.
Po szóste- większy skład
Szczerze nie wiem, czy wybrałabym
się tak daleko tylko z mężem i dziećmi. Dużo osób to spore zamieszanie, ale też
dużo nianiek. Dzięki temu, że mieliśmy z kim zostawić małe na drzemce czy w
nocy udało nam się wyrwać na parę chwil bez dzieci.
Wakacje zaliczam do naprawdę udanych
i mimo braku gwarantowanej pogody bawiliśmy się świetnie. Mam nadzieję, że za
rok uda się nam powtórzyć wyjazd w poszerzonym o kilka osób gronie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz