wtorek, 10 lutego 2015

A co z drugim?

Nie wiem, czy wy też to zauważyliście, ale gdy u jedynaka pojawia się rodzeństwo (zwłaszcza jak jest mały) to każdy mu współczuje. Nigdy nie słyszałam, by ktoś uznał, że fakt posiadania rodzeństwa to powód do zazdrości, nie tylko powód do współczucia. Jedynak musi się dzielić czasem z mamą i tatą, zabawkami a nie rzadko też pokojem. Jakim prawem ktoś zadecydował za niego o tym, z kim i kiedy będzie musiał się wszystkim dzielić? Nikt go o zdanie nie zapytał, nikt z nim kwestii nie omówił, postawiono go przed faktem, będziesz miał młodsze rodzeństwo. Skończył się czas noszenia na rękach i rozpieszczania, bo teraz należałoby rozpieszczać młodsze, to je nosić na rękach, to do niego gugać a starszak- w końcu jest starszy więc zrozumie.

Przez całe swoje życie z nikim niczym się nie dzielił i nagle bum. Musi nauczyć się współistnienia z kimś, kto tak jak on wymaga uwagi, miłości i czasu. Jak sobie z tym radzić?

Krecią robotę odwalą za was wszyscy dokoła, powtarzając jaki on biedny, bo jeszcze taki malutki a tu ktoś bezczelnie zabiera mu mamę i tatę. Skończył się czas zabaw a zaczyna ciężka praca. Nie ma już ciepłych rąk mamy, nie ma nocnych wygłupów z tatą. Liczymy, że po prostu zrozumie, że jego czas się skończyła a zaczyna czas młodszego, więc współczujemy. W końcu przez rok, dwa zdążył się przyzwyczaić do posiadania na własność a teraz już nie może, bo uwaga skoncentrowana jest na młodszym.

Starszak musi dorosnąć w końcu w domu pojawił się niemowlak, wiec on jest już duży.

U nas jest inaczej. Jeżeli pozwalam na coś Lili, to i Emi nie zabraniam- przecież to logiczne, że skoro może młodsza to tym bardziej starsza. Kiedy słyszę głosy, że Emi jest skrzywdzona, bo pojawiła się Lili, zastanawiam się, czemu nikt nie współczuje Lili? Ona ma od początku gorzej. Ona nigdy nie doświadczyła 100 % mojej uwagi, czasu tylko ze mną, bo zawsze w pobliżu jest Emi. Ona od początku musiała się mną dzielić, musiała dzielić się swoimi zabawkami, żeby Em nie była zazdrosna, a większość rzeczy też nie jest jej, bo przecież wyprawka jest po Emi. Prawie wszystkie ciuszki i zabawki to rzeczy po Em. Kontakty z dziadkami też Emi ma lepsze, bo jest starsza, bo była pierwszą wnuczką, bo jest „ prostsza” w obsłudze, bo już sama je, bo…

Pojawia się też porównanie. Emi w tym wieku, już…… Przyznaję, że mi też zdarzyło się porównać je ze sobą, ale szybko doszłam do wniosku, że z tego nic nie wynika, bo każda rozwija się we własnym tempie.

Lila ma pod górkę od początku, ale nad nią nikt się nie pochyla, jej nikt nie współczuje bo jest druga. Współczujemy tylko tym dzieciom, które czegoś doświadczyły by stracić a tym, którym nigdy nie było dane doświadczyć już nie, w końcu nie ma czego. Przyjmujemy za oczywisty fakt, ze drugie dziecko nie potrzebuje czasu tylko z mamą skoro od początku się nią dzieliło, przyjmujemy, ze dokonując wyboru między dobrem starszego a młodszego starsze ma pierwszeństwo, bo jest starsze. Zakładamy, ze nie mamy prawa poświęcać czasu starszego na rzecz młodszego rodzeństwa, bo starsze poczuje się skrzywdzone. A co z młodszym? Czemu nad nim nikt się nie ulituje? Czemu jemu nikt nie współczuje? Czemu młodsze musi się wszystkim dzielić i wszystko dostawać w spadku? Czemu zakup czegoś nowego wiąże się z pukaniem się w czoło, bo w końcu może mieć wszystko po starszym? Czy naprawdę młodsze nie może chcieć mieć mamy tylko do własnej dyspozycji?

Zaraz pewnie usłyszę, ze młodsze ma lepiej, bo jest słodsze, bo gdy płaczę mama jest przy nim, bo jest noszone i rozpieszczane z racji, że jest bobasem. Tylko, że faworyzowanie młodszego tylko dla tego, ze jest młodsze to też rzucanie mu kłód pod nogi. Zazdrość, konflikty między rodzeństwem i „ustąp bo jesteś starszy” raczej nie pomagają w dobrych relacjach.

Pojawienie się rodzeństwa jest cudowne ale i trudne nie tylko dla dotychczasowego jedynaka, ale też dla tego dziecka, które dopiero się pojawiło. Nie ma złotego środka, nie ma słusznego rozwiązania, bo gdy poświęcamy uwagi jednemu, cierpi drugie i na odwrót, ale wiem jedno- poza zauważaniem zmian w życiu starszaka warto też zwracać uwagę na to by mieć czas tylko dla młodszego.

Dwoje dzieci to czas cudownego doświadczenia rodzicielstwa ale też ogromne wyzwanie, któremu nie tak łatwo podołać. Kochajmy i rozpieszczajmy nasze pierworodne dzieci, uczmy je miłości do rodzeństwa i umiejętności dzielenia, spędzajmy z nimi czas sam na sam i nie zapominajmy, że dokładnie to samo należy się młodszemu rodzeństwu.

Moja mama często powtarzała: „Sprawiedliwie nie zawsze znaczy po równo.” W tym wypadku się z nią nie zgodzę. Miłość i uwagę dzielmy po równo. Niech każde z dzieci dostanie jej 100%, bo przecież miłość się nie dzieli a mnoży :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz