Dziś post
inspirowany moimi doświadczeniami z rosnącym brzuszkiem. Wiem, że wśród młodych
ludzi jest coraz mniej tych dobrze wychowanych, takich, co przepuszczą kobietę
w drzwiach czy je przytrzymają, ale skala problemu wcale nie dotyczy tylko
młodych ludzi.
Taka sytuacja:
Przychodnia.
Idziemy z Em na szczepienie. Wizyta na 10.
Numerek 13. Wchodzę pod gabinet i pytam jaki numerek wchodzi. Starsze Panie, że
nie wiedzą, ale jak przyszły nikogo nie było i wchodzą tak jak przyszły. Mąż
więc pyta jakie mają numerki? One, że 14 i 15, więc ja, że teraz my bo mamy 13
i umówieni byliśmy na 10. Słyszymy zza drzwi głos: „Proszę” i zanim wstałam
Pani z numerkiem 15 czmychnęła do gabinetu. Krew mnie zalała, bo nie dość, że z
brzuchem to z małym dzieckiem i w swoim czasie a to, że Pani przyszła o godzinę
za wcześnie to nie moja sprawa. Tym sposobem czekaliśmy ponad pół godziny na
wizytę , która trwała niecałe 10 minut.
Kolejny epizod:
Kościół:
Niedziela palmowa,
tłum ludzi, wszystkie miejsca zajęte.
Ja,mąż i Em w
wózku podchodzimy do ławeczki, gdzie zamiast 5 siedzi 4 osoby. Na brzegu
starsza, elegancka Pani, która tak się rozsunęła, że nie da się obok usiąść. Nie jestem bezczelna więc staję obok i myślę, że się podsunie ona lub
ktoś z ławki, w końcu jest miejsce nikt nie musi mi ustępować. Nikt z ławki nie
poruszył głową na bok, bo nie daj Boże złapałabym jego spojrzenie. Po 10
minutach już na skraju wytrzymałości poprosiłam męża, żebyśmy wyszli na
zewnątrz. Wychodzimy, dalej tłum. Idzie mąż z dzieckiem na ręku pchając przed
sobą wózek i za nim ja z brzuchem. Podchodzimy do drzwi. Po obu stronach stoją
młodzi chłopcy. Nikt nie pomaga. Stoimy. Mąż przechodzi na przód otwiera drzwi,
łapie za wózek od przodu i ciągnie, bo drzwi otwierane na zewnątrz a ja pcham, żeby wózek łatwiej wyprowadzić.
Wyszliśmy .
Niby Kościół, niby
Katolicy, niby Niedziela Palmowa, niby sobie pomagamy i co?
W pierwszej
ciąży raz jeden w Ikei młoda kobieta sama z siebie przepuściła mnie w kolejce.
W tej nie zdarzyło się to ani razu. Może mój brzuszek nie jest strasznie
wielki, ale nie da się go nie zauważyć, więc ja się pytam o co chodzi? Co
sprawia, że ludzie stają się tak strasznie dla siebie nieżyczliwi i
nieuprzejmi?
Dlaczego, dzieje się
tak, że problemem staje się odrobina kultury?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz