Zima już zaczyna doskwierać, więc przedstawiam Wam mój sposób na jej przetrwanie :
W domu:
Po 1 ciepły koc.
Z racji tego, że jestem strasznym zmarzluchem w moim życiu
przewinęło się strasznie dużo najróżniejszych kocy. Uwielbiam te miękkie i
cieplutkie, ale w codziennym życiu praktyczne są też te z rękawami. Ja swój
dostałam od męża na imieniny, ale jest dość cienki i gdy w czasie jesiennych
chłodów wystarczał, tak teraz daje mi za mało ciepełka i muszę się dogrzewać.
Strzałem w 10 był ubiegłoroczny zakup koca elektrycznego. Nigdy wcześniej nie
miałam koca elektrycznego, ale z autopsji znałam działanie poduszek
elektrycznych, dzięki którym nie raz byłam poparzona, więc jego zastosowanie
miało się ograniczyć do nagrzania łóżka przed pójściem spać. Plan był taki, że
kładę koc, na niego kołdrę i włączam a po kąpieli mam cieplutkie łóżeczko do
spania. Koc okazał się genialny. Nie dość, że w dotyku jest kocem nie żadną
matą z pokrowcem, to dzięki odpinanemu przewodowi świetnie służy jako zwykły koc
do przykrycia, a gdy jest mi mimo to zimno wystarczy podpiąć kabel i już słodkie
ciepło rozchodzi się po ciele. Nie ma m pojęcia jak ten koc jest wykonany, ale
sam się nie nagrzewa a jedynie grzeje, gdy jest się pod nim. Dla mnie bomba.
Już sobie nie wyobrażam, jakbym wytrzymała zimne noce bez niego ;)
Po 2 gorąca herbata.
Znacie to- cieplutki kocyk, kubek pysznej herbaty i chwila
refleksji w długie zimowe wieczory gdy za oknem prószy śnieg. Ja na co dzień
jestem herbatoholiczką- pierwszy krok już za mną- umiem się do tego przyznać ;)
więc nie wyobrażam sobie jak mogłabym przeżyć zimę bez herbaty. Wystarczy
dorzucić hibiskus, mięte, lub odrobinkę rumu a zima nabierze lepszego smaku.
Po 3 szlafrok
Kocham wszystko co ciepłe i puchowe i tak właśnie wyglądał
mój szlafrok. Był żółty, gruby i mega ciepły i służył mi zamiennie z kocami przez
wiele, wiele lat. Pewnie o kilka lat za
wiele i dlatego wylądował w koszu, a na nowy jeszcze się nie doczekałam (może
Mikołaj o mnie pomyśli). Mam już upatrzony, cieplutki szaro- różowy- może ciut
infantylny ale w końcu to strój domowy więc może być kolorowy.
Po 4 książka
Kocham czytać i czytam naprawdę sporo a odkąd odkryłam
bibliotekę ( nie śmiejcie się- człowiek uczy się całe życie) to ilość czytanych
książek wzrosła 2-krotnie. Emi tez woli książki niż telewizję, więc
zaopatrzyłam już jej biblioteczkę w nowe książeczki z jej ulubioną bohaterką-
Misią Marysią. Seria ma ponad 20 książeczek, w każdej ciekawa historyjka więc
wystarczy nam czytania do wiosny.
Na spacerze:
Bidon
Bidon zakupiłam już w poprzednim sezonie, ale z racji tego,
że sprawdził się doskonale w tym też uważam go za niezbędny gadżet spacerującej
mamy. Świetnie trzyma temperaturę i chroni rączki przed poparzeniem silikonową
osłonką. Dla mnie rewelacja na zimowe spacery
Mufka
Mufka to gadżet, który z założenia ma ogrzewać ręce mamy pchającej
wózek. Ja swoją wygrałam w konkursie, ale stwierdziłam, że wolę wkładać
rękawiczki, więc w poprzednim sezonie potraktowałam ją ciut po macoszemu i
odłożyłam do szafy. W tym sezonie, już stała się naszym niezbędnikiem podczas
spacerów. Zastanawiacie się skąd ta zmiana decyzji? Jak dla mnie ta pogoda nie
nastraja do noszenia rękawiczek, więc jeszcze chodzę z gołymi rękami i w taką
pogodę mufka przydaje się do ogrzania zziębniętych rąk, nie tylko moich, ale
też Emisi, która nie przepada za rękawiczkami. Mufka idealnie nadaje się też
jako kocyk/ osłonkę pod pupę, gdy Em
chce się pobawić na placu zabaw. Ciepła strona minki i łatwe zapięcia dają
wiele możliwości wykorzystania, więc od dziś już na stałe wylądowała w wózku.
Śpiworek
Lila uwielbia spacery tak samo mocno jak Emi, ale niestety
nie cierpi kombinezonów. Krępujące jej ruchy wypchane skafandry doprowadzają
ją do płaczu graniczącego z histerią. Zrzucam sztywne rękawiczki, i płacze za
każdym razem, gdy kombinezon ogranicza jej swobodę ruchów i możliwość
obejrzenia wszystkiego. Problem rozwiązał ocieplany śpiworek doczepiany do
wózka. Śpiworek jest podszyty wełną więc jest mega ciepły, ma specjalne dziurki
na paski od wózka, więc można go na stałe zaczepić i wygodny całościowy zamek,
który ułatwia wkładanie i wyjmowanie Lili z wózka. Teraz wystarczy cienka
kurteczka i polarowe spodnie na ubranie i Lila nie marznie a dodatkowa
możliwość ruszania nóżkami i rączkami daje jej wiele radości ze spacerków.
Dostawka
Dostawka to nasz nowy nabytek. Na początku byłam na nią
napalona, potem mi przeszło a ostatnio uznałam, że jest mi zwyczajnie niezbędna
na spacerze. Drogie stawki nie wchodziły w grę, więc rozglądałam się za takimi
w granicach 100-150 zł. Przyznam, że wybrałam jeden z tańszych modeli, ale opis
dostawki był dla mnie zadowalający. Dostawka jest uniwersalna i nadaje się
praktycznie do każdego modelu wózków. My mamy dodatkowy pasek dzięki któremu
podwieszamy dostawkę, gdy Emi z niej nie korzysta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz