wtorek, 2 grudnia 2014

Nasz zimowy niezbędnik

Zima już zaczyna doskwierać, więc przedstawiam Wam mój sposób na jej przetrwanie :

W domu:

Po 1 ciepły koc.

Z racji tego, że jestem strasznym zmarzluchem w moim życiu przewinęło się strasznie dużo najróżniejszych kocy. Uwielbiam te miękkie i cieplutkie, ale w codziennym życiu praktyczne są też te z rękawami. Ja swój dostałam od męża na imieniny, ale jest dość cienki i gdy w czasie jesiennych chłodów wystarczał, tak teraz daje mi za mało ciepełka i muszę się dogrzewać. Strzałem w 10 był ubiegłoroczny zakup koca elektrycznego. Nigdy wcześniej nie miałam koca elektrycznego, ale z autopsji znałam działanie poduszek elektrycznych, dzięki którym nie raz byłam poparzona, więc jego zastosowanie miało się ograniczyć do nagrzania łóżka przed pójściem spać. Plan był taki, że kładę koc, na niego kołdrę i włączam a po kąpieli mam cieplutkie łóżeczko do spania. Koc okazał się genialny. Nie dość, że w dotyku jest kocem nie żadną matą z pokrowcem, to dzięki odpinanemu przewodowi świetnie służy jako zwykły koc do przykrycia, a gdy jest mi mimo to zimno wystarczy podpiąć kabel i już słodkie ciepło rozchodzi się po ciele. Nie ma m pojęcia jak ten koc jest wykonany, ale sam się nie nagrzewa a jedynie grzeje, gdy jest się pod nim. Dla mnie bomba. Już sobie nie wyobrażam, jakbym wytrzymała zimne noce bez niego ;)

Po 2 gorąca herbata.

Znacie to- cieplutki kocyk, kubek pysznej herbaty i chwila refleksji w długie zimowe wieczory gdy za oknem prószy śnieg. Ja na co dzień jestem herbatoholiczką- pierwszy krok już za mną- umiem się do tego przyznać ;) więc nie wyobrażam sobie jak mogłabym przeżyć zimę bez herbaty. Wystarczy dorzucić hibiskus, mięte, lub odrobinkę rumu a zima nabierze lepszego smaku.

Po 3 szlafrok

Kocham wszystko co ciepłe i puchowe i tak właśnie wyglądał mój szlafrok. Był żółty, gruby i mega ciepły i służył mi zamiennie z kocami przez wiele, wiele lat. Pewnie o kilka lat za wiele i dlatego wylądował w koszu, a na nowy jeszcze się nie doczekałam (może Mikołaj o mnie pomyśli). Mam już upatrzony, cieplutki szaro- różowy- może ciut infantylny ale w końcu to strój domowy więc może być kolorowy.

Po 4 książka

Kocham czytać i czytam naprawdę sporo a odkąd odkryłam bibliotekę ( nie śmiejcie się- człowiek uczy się całe życie) to ilość czytanych książek wzrosła 2-krotnie. Emi tez woli książki niż telewizję, więc zaopatrzyłam już jej biblioteczkę w nowe książeczki z jej ulubioną bohaterką- Misią Marysią. Seria ma ponad 20 książeczek, w każdej ciekawa historyjka więc wystarczy nam czytania do wiosny.


Na spacerze:

Bidon

Bidon zakupiłam już w poprzednim sezonie, ale z racji tego, że sprawdził się doskonale w tym też uważam go za niezbędny gadżet spacerującej mamy. Świetnie trzyma temperaturę i chroni rączki przed poparzeniem silikonową osłonką. Dla mnie rewelacja na zimowe spacery

Mufka


Mufka to gadżet, który z założenia ma ogrzewać ręce mamy pchającej wózek. Ja swoją wygrałam w konkursie, ale stwierdziłam, że wolę wkładać rękawiczki, więc w poprzednim sezonie potraktowałam ją ciut po macoszemu i odłożyłam do szafy. W tym sezonie, już stała się naszym niezbędnikiem podczas spacerów. Zastanawiacie się skąd ta zmiana decyzji? Jak dla mnie ta pogoda nie nastraja do noszenia rękawiczek, więc jeszcze chodzę z gołymi rękami i w taką pogodę mufka przydaje się do ogrzania zziębniętych rąk, nie tylko moich, ale też Emisi, która nie przepada za rękawiczkami. Mufka idealnie nadaje się też jako kocyk/ osłonkę pod pupę, gdy  Em chce się pobawić na placu zabaw. Ciepła strona minki i łatwe zapięcia dają wiele możliwości wykorzystania, więc od dziś już na stałe wylądowała w wózku. 



Śpiworek

Lila uwielbia spacery tak samo mocno jak Emi, ale niestety nie cierpi kombinezonów. Krępujące jej ruchy wypchane skafandry doprowadzają ją do płaczu graniczącego z histerią. Zrzucam sztywne rękawiczki, i płacze za każdym razem, gdy kombinezon ogranicza jej swobodę ruchów i możliwość obejrzenia wszystkiego. Problem rozwiązał ocieplany śpiworek doczepiany do wózka. Śpiworek jest podszyty wełną więc jest mega ciepły, ma specjalne dziurki na paski od wózka, więc można go na stałe zaczepić i wygodny całościowy zamek, który ułatwia wkładanie i wyjmowanie Lili z wózka. Teraz wystarczy cienka kurteczka i polarowe spodnie na ubranie i Lila nie marznie a dodatkowa możliwość ruszania nóżkami i rączkami daje jej wiele radości ze spacerków.

Dostawka

Dostawka to nasz nowy nabytek. Na początku byłam na nią napalona, potem mi przeszło a ostatnio uznałam, że jest mi zwyczajnie niezbędna na spacerze. Drogie stawki nie wchodziły w grę, więc rozglądałam się za takimi w granicach 100-150 zł. Przyznam, że wybrałam jeden z tańszych modeli, ale opis dostawki był dla mnie zadowalający. Dostawka jest uniwersalna i nadaje się praktycznie do każdego modelu wózków. My mamy dodatkowy pasek dzięki któremu podwieszamy dostawkę, gdy Emi z niej nie korzysta.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz