czwartek, 24 kwietnia 2014

Dzisiejsze pisanie to żony o mężu narzekanie....

Zacznę od tego, że sytuacje te są zaczerpnięte z własnego i doświadczeń bliskich i znajomych mi kobiet. Nasi mężowie są lepsi i gorsi, ale na pewno nie idealni. Nam niestety też wiele do ideałów brakuje, ale nie oznacza to, że nie możemy nad sobą pracować i zmieniać swoich przyzwyczajeń, zachowań i nawyków by poprawiać własne relacje.

Każda z nas pewne cechy w parterze uwielbia a pewne ją denerwują. Psychologowie mówią, że najważniejsze to mówienie o tym co nas boli czy denerwuje tak, by dać partnerowi szansę na poprawę- ćwiczenie własnych słabości i dążenie do ideału. Sytuacje takie mają za zadanie ułatwienie i poprawę relacji a dzięki komunikacji powodują, że partnerzy nie konfliktują się z błahych powodów ( np. partnerkę denerwuje inny sposób wyciskania pasty- zamiast za 100 razem robienie awantury należy od razu powiedzieć partnerowi o problemie). Tyle w teorii .

Rzeczywistość niestety weryfikuje nawet najlepsze teorie i psychologiczne scenariusze idealnego związku. A prawda wygląda tak, że na początku mówiłam mężowi co mnie denerwuje stosując taktykę: „ Kochanie mógłbyś…., bo….. Dziękuje i Kocham Cię”.
Taktyka usłużnej uprzejmości skutkowała średnio ok. 1 tygodnia po czym wracaliśmy do początku.

Następnie wywoływałam taktykę „ Kotek prosiłam żebyś…., wiesz strasznie mnie to denerwuje możesz….”, która odzew miała do ok. 4-5 dni.

Ponieważ psychologowie nie zalecają używania słów typu ZAWSZE, NIGDY starałam nie cechować negatywnie swoich wypowiedzi, ale…

Tak zawsze pojawia się ale…

Ale po setnym razie proszenia już wybucham i mówię  (o zgrozo): „Czemu ty ZAWSZE….” „Czemu NIGDY…”, które mają skutek jeszcze krótszy niż poprzednie taktyki .
Ostatnia negatywnie nacechowana taktyka kończy się kłótnią, płaczem ( zawsze moim) i powrotem na start i nasza zabawa w taktykę zaczyna się od początku.

Muszę przyznać, że czasami powtórzenie taktyk od 1 do 3 powoduje, że dana denerwująca mnie czynność zanika, ale najczęściej kończy się małym triumfem drugiej strony a mianowicie przestaję zwracać mężowi uwagę.

Dookoła słyszę tylko, że dobra gospodyni/ żona to to czy tamto. Wieczne opiniowanie i krytykowanie działań poszczególnych mam i porównywanie ich do innych.

Czasami miewam już dość słuchania, że mąż po pracy zmęczony to baba mogłaby łaskawie mu obiad zrobić/ poprać/ posprzątać/ bo i tak w domu siedzi.

Bo przecież on ma tyle na głowie, że mógł zapomnieć o urodzinach/ rocznicy czy innych ważnych dla was świętem. Czemu tłumaczymy sobie (nasze mamy i babcie zresztą też), że to taka męska natura, ze oni tak mają, ze nie ma o co się denerwować. Czemu matka pracująca ogarnia dom, pracę dzieci i wszystko wokół a mąż ma tylko 1 zadanie praca? Przecież to matki obowiązek zająć się domem i dziećmi  „ łaski nie robi, że popierze” ( a  ja się pytam a on łaskę by zrobił jakby poprał?)

A jak już o praniu mowa to jak to jest, że mężczyzna w samochodzie rozróżnia dźwięki poszczególnych tłoków a w domu nie ma pojęcia jak nastawić pralkę? Przecież ona ma o 90% mniej guzików niż kokpit samochodowy. Śmieją się z nas, że nie wiemy co to spalony a sami nie potrafią zapamiętać 3 składnikowej listy zakupów.

Wiem, że nie ma ideałów i samej mi wiele do ideału brakuje, ale staram się nad sobą pracować i denerwuje mnie, gdy mówią mi bo ty to masz trudny charakter a Twój D. to ….. ( tu pełno komplementów, bo moja rodzina uwielbia mojego męża), gdy ja wiem, że tak kolorowo nie jest.


Czasami drobiazgi, które raz, drugi nie denerwują po setnym powtórzeniu mogą doprowadzić do awantury a wystarczy tylko słuchać i pracować nad związkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz