czwartek, 18 września 2014

Bilans dwulatka

Bilans dwulatka to było dla nas dość ważne wydarzenie. Nie tylko dlatego, że Emi jest już dużą dziewczynką, ale też dlatego, że wiem, że boi się Pani doktor więc od tygodnia przygotowywałam ją do tego spotkania. Przeczytałam w necie na czym badanie ma polegać i tłumaczyłam Em, że Pani doktor obejrzy jej nóżki, jak chodzi popatrzy do oczek, zmierzy ciśnienie i posłucha serduszka. Em słuchała i z zainteresowaniem pokazywała, gdzie Pani doktor będzie jej zaglądać. Powtarzała, że już się nie boi i cieszyła się, gdy mówiłam, że dostanie śliczne naklejki.

W dniu wizyty jeszcze kilka razy wspomniałam, że dziś idziemy do lekarza i tam Pani doktor posłucha jej serduszka, że będzie warzona i mierzona tak jak w domku. Emi od rana trajkotała, że idziemy do Pani doktor, że będzie badanko a ja byłam coraz bardziej zadowolona i pewna, że wizyta przebiegnie szybko i treściwie z czynnym udziałem mojej córki.

Nic bardziej mylnego….

Po dotarciu do przychodni Em została zwarzona i zmierzona przez pielęgniarki. Waga 11,2 w pełnym ubraniu- pielęgniarka wpisuje w książeczkę 11. Mówię Pani, że córka ma dżinsy i trampki + pieluszka ale ona stwierdziła „ To nic” i wagi nie zmieniała. Myślę sobie to nic w końcu wiem ile warzy i lekarz poprawi. Wchodzimy do gabinetu. Em oczywiście zapomniała, że umie mówić więc praktycznie się nie odzywała. Pani doktor powiedziała, że tak naprawdę bilans 2- latka polega tylko na tym, by przypomnieć rodzicom o obowiązkowych szczepieniach, a że u nas z tym ok. to jedynie zachęca do zaszczepienia Em na pneumokoki. Spojrzała na siatkę centylów i stwierdziła, że bardzo wysoki centyl wzrostu i niski wagi ( cokolwiek to znaczy) spoglądając na mnie znacząco. Postanowiłam nie wspominać, że waga powinna być jeszcze niższa, bo bałam się tego spojrzenia :P

Zapytała jak się dziecko załatwia, czy sygnalizuje potrzeby i czy mówi, po czym kazała ją rozebrać i osłuchała serce. Em oczywiście zaczęła płakać przy zdejmowaniu sweterka i jedyne co powiedziała w gabinecie to „oddawaj sweterek” i  zakładamy sweterek”. Nie wiem jak Pani doktor tego dokonała przy wtórze wrzasków płaczu Em ale badanie serca zakończyła wynikiem pozytywnym. Po badaniu serca Pani doktor nam podziękowała i poprosiła następnego pacjenta. Wyszłam z gabinetu troszkę otępiała i płaczem i czasem jaki poświęcono mojemu dziecku. Zaglądam w książeczkę a tam wpis, że dziecko nie problemów z oczami, uszami i motoryka prawidłowa ( szkoda, że nie zeszła z moich kolon ani na moment). Poszłam do domu trochę zdziwiona i jednocześnie zniesmaczona, bo ja wiem, że moje dziecko rozwija się prawidłowo, ale Pani doktor już tej pewności mieć nie powinna. Gdyby tylko zajrzała w kartę Em wiedziałaby, że Emi była w ułożeniu pośladkowym a co za tym idzie miała duże problemy z bioderkami. (Na szczęście moja determinacja i codzienne ćwiczenia sprawiły, że cudem uniknęliśmy pieluszki ortopedycznej).Nikt nie sprawdził jak chodzi, nikt nie zmierzył jej ciśnienia, nikt nie sprawdził uzębienia.

Trochę jestem rozczarowana, bo gdyby z moim dzieckiem działo się coś niepokojącego to nikt by po takim badaniu tego nie zauważył. Na szczęście obserwuje Em codziennie i wiem, że wszystko z nią ok. Jedyne co teraz zamierzam zrobić to badanie krwi i moczu- a tak profilaktycznie, żebym była na 100% pewna, że wszystko z niunią jest w porządku.

A Em, no cóż… bez względu na ilość naklejek, kolorowanek i miłych słów nie polubi wizyt u lekarza.

A Wasze pociechy lubią czy panicznie się boją lekarzy?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz