wtorek, 11 lutego 2014

Porównywanie- pseudo motywowanie czyli czego nie róbmy naszym dzieciom


Odkąd pamiętam zawsze byłam do kogoś porównywana albo oceniana.

Ktoś coś miał lepsze, czegoś więcej. Porównania to nieodłączny element mojego dzieciństwa. Sama też porównywałam się z innymi- po to aby coś uzyskać, ale najczęściej aby wypaść lepiej w cudzych oczach. Porównywanie i oczekiwania wobec mnie to najsilniejsze „motywatory” jakie pamiętam z dzieciństwa. Dla rodziców porównywanie miało za zadanie zachęcać mnie do działania, bo skoro ktoś mógł coś osiągnąć to przecież ja też- rozumowanie pseudo motywacyjne. Ja porównywałam się, żeby udowodnić (sobie, innym), że już osiągnęłam to co chciałam lub, że nie muszę się starać bo inni są gorsi.

Z czasem porównywanie wykształciło we mnie liczne kompleksy, których nijak nie umiem się pozbyć i nieodpartą chęć doskonalenia. Pewnie ktoś powie- dobrze samodoskonalenie jest ok. Jest, ale w moim przypadku przerodziło się w nieumiejętność zastopowania. 

Ja chciałam być super mamą, super żoną, super panią domu i super pracownikiem.

Pranie, sprzątanie, gotowanie, praca czy handmade- dla mnie nie było rzeczy nie do zrobienia. Taka baba od wszystkiego. Ale w takich wypadkach zaczynała działać standardowa spiralka działania.: im więcej robiłam, tym bardziej miałam wrażenie, że więcej się ode mnie oczekuje.

Często zmuszałam się do robienia rzeczy na które nie miałam siły czy ochoty i zamiast powiedzieć : "Dość, jesteś jaka jesteś !Przestań gonić za nieistniejącymi ideałami !"- ja ciągle goniłam kolejnego białego króliczka.

Do czasu…….

Po urodzeniu Em świat stanął na głowie. Nagle okazało się, że nie jestem w stanie zrobić wszystkiego, że część rzeczy muszę odpuścić, że mąż może i chce mi pomagać i wcale mnie nie porównuje.
Okazało się, że porównywanie było tylko w mojej głowie i tylko ja porównując się do innych sama się nakręcałam, a dla moich bliskich liczyło się, jak z nimi byłam a nie ile zrobiłam.

Przestałam robić wszystko co się ode mnie oczekuje- najwyżej będę u kogoś na języku, a sama zaczynam cieszyć się życiem i byciem mamą. Mam teraz więcej czasu dla siebie i córci a jak mąż poodkurza mieszkanie i poczeka na obiad też świat się nie zawali.

Po urodzeniu Em zaczęłam żyć dla siebie i wiecie co?

!!! Jestem ideałem !!!

Tak jestem ideałem  w za luźnych spodniach i nieuczesanych włosach- jak mi się nie chce i w ślicznych legginsach  z podkreślonym okiem-jak mi się chce. Jestem ideałem, który nie zrobił obiadu- bo zabrakło czasu i takim, który stawia na stół 2 dania-bo dziś miałam ochotę gotować.
Co bym nie robiła i jaka bym nie była dla mojej córci jestem ideałem- już nie muszę się starać.

A w zamian chcę jej dać spokojne dzieciństwo bez stawania wygórowanych oczekiwań i bez porównywania jej z innymi, bo ani to motywujące ani miarodajne- przecież każdy z nas jest inny. 
A gdy patrzę jak rozwija się swoim własnym tempem bez patrzenia co robią inne dzieci w jej wieku- bez nakręcania się- bo powinna to czy tamto- jestem szczęśliwa, bo dla nie ona jest ideałem.

Doskonała w każdym calu, cudowna w swojej różności.



Kocham Cię córciu i dziękuje, że nauczyłaś mnie cieszyć się życiem :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz