piątek, 24 stycznia 2014

Matka oznacza samotna


Ostatnio podczas bezsennych nocy coraz częściej nachodzą mnie myśli, że posiadanie dzieci zmusza do poczucia samotności. W moim przypadku ta teoria ma 100% zastosowanie.

Zanim zostałam żoną i mamą byłam studentką w mieście moich marzeń, miałam znajomych, propozycje wyjścia, wiele opcji na spędzenie wolnego czasu i mnóstwo beztroski w życiu. Pojawienie się Em, przeprowadzka i nowe obowiązki zmieniły mnie i moje dotychczasowe życie o 180°. Wróciłam do rodzinnego miasta gdzie po tak wielu latach w większości nie utrzymały się licealne znajomości.

Teraz czuję się wyalienowana w każdym towarzystwie. Gdy spotkam się z dawnymi lub obecnymi znajomymi, którzy nie mają dzieci brakuje tematów, a z drugiej strony jak umówimy się z młodymi rodzicami to na dzieciach i ich fizjologii temat się kończy. Nie chodzi o to, że temat dzieci mnie nie interesuje, bo sama w nim siedzę na co dzień, ale czy chęć oderwania sie od dziecka na kilka godzin oznacza, że przestałam je kochać? Czy fakt, że przyznam, że miewam już dość oznacz, że jestem złą matką? A z drugiej strony słuchanie o podrywach, kolejnych niezobowiązujących spotkaniach i flirtach mnie już aż tak nie ciekawi. Chciałabym pogadać o problemach związanych z dzieckiem i mężem. Chciałabym powiedzieć, że czasem bywa cholernie ciężko i źle, ale nie za bardzo mam do kogo.

Mąż też od dłuższego czasu patrzy na mnie jak na kosmitkę a ja jak wariatka szyję, decupag-uję, ozdabiam ubrania, blog -uję i robię wszystko by nie czuć się tak cholernie poza światem. Druga ciąża to ogromna radość ale też odarcie ze złudzeń, że pójdę  do pracy, poznam nowych ludzi, wyjdę z domu i zaklimatyzuję się w tym nowym- starym środowisku. Fakt- szukam zajęcia, bo chyba bym zwariowała z myślą, że kolejny rok- dwa przesiedzę w domu z dziećmi. Kocham je obie ponad życie, ale nawet nie dane mi było zakosztować pracy a tu już dzieci i dom. Czuje się przytłoczona i niespełniona zawodowo, bo przecież dwa dobre kierunki skończone, praktyki w świetnej korporacji i już? Tyle moich sukcesów zawodowych? I jak ma mnie zrozumieć małż, który zmęczony po całym dniu pracy chce tylko do domu wrócić a ja chce się z niego wyrwać?

Najbardziej boli ten brak zrozumienia ze strony bliskich, że mimo sielanki ja nie czuję się jak księżniczka. Cały dzień w domu z dzieckiem i brak rozmów z dorosłymi potrafi dać człowiekowi w kość, więc matka chce się wyżalić, ale nie ma do kogo, bo przecież ma zdrowe dzieci, dobrego męża więc czego babie jeszcze do szczęścia trzeba? Cały dzień w domu siedzi tylko obiad musi ugotować, poprać, posprzątać i dzieckiem się zająć i jeszcze narzeka? Jak mogę powiedzieć cokolwiek jak każdy chce słyszeć tylko idealne historie cudownej pary?

Małe miasto oznacza brak miejsc dla mam z dziećmi, brak opcji do spędzenia czasu poza domem,  więc chodzę z Em między blokami i metalowymi placami zabaw w nadziei, że spotkam normalną mamę, która ma ten sam problem co ja, bo dwie wyalienowane to nie jedna.

Bo matki nie zrozumie ani ojciec, ani babcia ani bezdzietna przyjaciółka- matkę zrozumie tylko inna matka.


1 komentarz:

  1. Bo prawdziwych przyjaciół poznaje się nie w biedzie, ale w pieluchach :) Ci, którym naprawdę zależy zostaną, a że będzie ich niewielu, albo wcale to świadczy tylko o nich. Bo co? Bo koleżanka z dzieckiem nie jest już tą samą koleżanką?
    Rozumiem co czujesz, bo tez tak miałam, chociaż ja nie byłam nigdy rozrywkowa. I tak z przyjaciół została mi.. rodzina. Bratowa, narzeczona kuzyna męża (no skomplikowane), siostry. Najgorzej jak wróciłam do pracy i już wcale nie mam czasu na wyjścia, a w weekend marzę tylko o tym by pobyć z dzieckiem i mężem. Przyjaciele zrozumieją, a resztę olać :)
    Tez mieszkam w małym mieście i siedzenie w domu, nawet w najszczęśliwszym, w końcu się nudzi. Ile można oglądać bajki i gadać z 1,5 roczniakiem? Do pracy idę po części dla rozrywki i wcale to nie jest egoistyczne, a dobre dla zdrowia psychicznego.
    Ale się rozpisałam :)

    OdpowiedzUsuń