Już po długim weekendzie.
Dziś miało być o poduszeczkach
dotykowych, ale Matka jest tak zmęczona, że uznała, że podzieli się z wami
swoimi odczuciami na temat cudownego rodzinnego weekendu- niespodzianki by P.
Mąż.
Plan był taki, że to niespodzianka dla mnie i córci więc do
godziny wyjazdu nic nie wiemy. Sobota pobudeczka ze śniadaniem do łóżeczka w godzinach przed
południowych i prośba bym po śniadanku spakowała siebie i Em na 2 dni. Jedziemy gdzieś, gdzie są
baseny. Więc Matka uradowana pakuje manatki i ruszamy w drogę.
Ekscytacji nie
ma końca bo nie mam pojęcia gdzie jedziemy.
Pierwsza rysa na idealnym planie pojawia się, gdy po 1,5- 2
h jazdy poszukujemy stacji. Okazuje się, że po trasie jest tylko kilka
fachowych stacji w tym jedna (sic!) z
przewijakiem (znaleźliśmy ją już jak wracaliśmy).
Obracamy historie w żarcik, przecież można przewinąć małą w
samochodzie odpoczywamy i ruszamy dalej.
Dojeżdżamy do Giżycka. Ośrodek w jakim
się zatrzymaliśmy cuuudo. Dwa kroki do jeziorka, plac zabaw dla małej, przepiękne
domki- apartamentowce z kominkiem. Cud miód i malinka. W domku pełen aneks
kuchenny więc mąż jedzie do marketu a my
z Niunią zaczynamy rozpakowywanie rzeczy. Ośrodek zapewnia łóżeczka dziecięce (nawet zmieściło się w
sypialni ), więc myślę, że wrócimy tam w
sezonie z Lil i drugim własnym łóżeczkiem :)
Pan Mąż
wraca jemy kolację i mała do spania.
Od tego momentu nasza sielanka przeradza się w nocny koszmar
z płaczącym dzieckiem w tle, bo Em nijak nie daje się uspać. Postanowiliśmy, że
położymy się z nią, może jak zobaczy, że rodzice idą spać to zaśnie. Nic z tego. Krzyczała jeszcze głośniej. Matka postanowiła złamać swój
zakaz, że dziecko nie śpi z rodzicami i wzięła ją do łóżeczka. Uspokoiła się,
zaczęłam ją drapać po pleckach nucić a po jakichś 10-15 min delikatnie kładę obok
nie przestając drapać, a Niunia zaczyna gadać.
Najpierw cichutko do siebie potem do mnie, a na końcu do
taty. Gdy nikt nie reagował zaczęła
chodzić po łóżku robić nam cacy i łaskotać.
Zabawa trwała gdzieś do 2-3 w nocy i Niunia w końcu zasnęła.
Kolejny dzień
Pobudka koło 10 spokojne śniadanko i wyjazd do Mikołajek do
Parku Wodnego. Wpletliśmy w to trochę zwiedzania, żeby Matka też coś od życia
miała i popołudniu pluskaliśmy się jak rybki. Ja zadowolona, że basenik odciąży
troszkę kręgosłup od dźwigania dwójki maluszków byłam zadowolona, ale Em była
wniebowzięta. Gdy tylko próbowaliśmy
wyciągnąć ją z wody dostawała spazmów.
Co za dziecko wypiła z litr wody ze trzy
razy się podtopiła, bo zrzucała kółko i odpychała nasze ręce a mimo to pływała
jak szalona. W ogóle nie zrażała się do wody. Tata musiał chodzić z nią na
basen do 1,2 żeby mogła porządnie popływać bo brodziki dla dzieci znudziły się
jej po jakichś 15 minutach. Szaleństwo dosłownie!!!
Zadowoleni, że dzieć zmęczony to dzieć głodny i śpiący
wróciliśmy i już koło 9 Em była w łóżeczku. Zasnęła praktycznie od razu, ale
koło 3 zrobiła nam pobudkę do 4 a potem o 6 jeszcze jedną. Więc Matka wymęczona
niewyspana wróciła do rzeczywistości i tak się zastanawia jak to z tym moim
dzieciem jest?
Podkreślę, że w domku Em śpi od 9 wieczorem do 11 następnego
dnia.
Czasami zdarza się każdemu z nas spać poza domem, ale jednak nie ma to jak we własnej sypialni. Tym bardziej, że ja mam teraz ze sklepu https://senpo.pl/nasze-salony/senpo-warszawa-home-concept/ już kupione nowe łózko oraz materac. Czasami nawet nie wiem kiedy noc mi mija.
OdpowiedzUsuń